piątek, 22 listopada 2013

CZĘŚĆ II - Rozdział 1. - Może teraz będzie lepiej ?

     Całe wakacje i całą pierwszą klasę gimnazjum Veronica myślała o Stevenie. Żałowała tego, co zrobiła, ale myślała, że tak będzie lepiej. Myliła się ...
     W gimnazjum poznała mnóstwo chłopaków... ale nie, ona chciała tylko jego. Lecz na to było już za późno.
     Isabelle co prawda rozmawiała raz ze Stevenem na ten temat, ale on już całkowicie zapomniał o dziewczynie. Miał swoje towarzystwo, a mijając się z nią na ulicy nie mógł nawet odwrócić głowy w jej kierunku...

     Ich paczka też kompletnie się rozbiła.
Połowa poszła do klasy sportowej, inni zostali w szkole niżej, a reszta pomieszała się w innych klasach, czy też szkołach.
     To był ich koniec.

***

     Druga klasa nie była jednak taka, jak Veronica sobie to wyobrażała.
Jej rodzice doszli do wniosku, że lepiej by było, gdyby Ver przepisała się do gimnazjum we wsi, w której teraz mieszkała. Ona nie miała nic do powiedzenia, rodzice zrobili tak, jak chcieli.

     Pierwszego dnia w nowej szkole dziewczyna czuła się dość nieswojo. Nowa klasa, nowe twarze i nowy wir wydarzeń... Veronica nie mogła tego wszystkiego ogarnąć.
     Jedyną osobą, którą tam znała był Kevin, jej kuzyn. Miała szczęście, bo trafiła akurat do jego klasy... 
     Dziewczyną, którą najbardziej polubiła była Natalie. Była to średniego wzrostu, szczupła dziewczyna, o blond włosach i cudownych niebieskich oczach. Charakterem nieco przypominała Veronicę. Cicha, zamknięta w sobie, ale też miła i wyluzowana. Tak, wiadomo było, że dziewczyny będą dla siebie jak siostry.
     Ale kiedy tego pierwszego dnia Veronica wchodziła do klasy, jej uwagę przykuło dwóch chłopaków.
Obaj wysocy, dobrze zbudowani ... 
Nicholas, bo tak było na imię jednemu z nich, był blondynem, z włosami to ramion i niebieskimi oczami. Widać było, że to miły, porządny i sympatyczny chłopak. 
Matthew, drugi z nich, miał ciemniejsze, bardzo krótko ścięte włosy i również niebieskie oczy, podobne do Nicholasa. Ten budził w Veronice zupełnie inne emocje. Na początku dziewczyna się go trochę przestraszyła, ale widząc, jak zachowuje się w towarzystwie kolegów, doszła do wniosku, że chyba się myli i Matti nie jest taki zły, na jakiego wygląda ...
   







jejku, na prawdę przepraszam za taki krótki rozdział i to jeszcze po tak długiej przerwie ;c
chciałabym pisać częściej, ale nie mam na to czasu. nie znajduję go na naukę, spotkanie z przyjaciółmi, a co dopiero na bloga ;c

postaram się pisać częściej, ale nie mogę nic obiecać ; ))





Viera <3








piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 12. - KONIEC.

     Veronica żałowała tego co się stało, ale za równo Rose, jak i reszta przyjaciółek utwierdzały ją, że podjęła słuszną decyzję.

***

     Minął tydzień, był znów piątek.
     Steven co prawda ograniczył nieco kontakt z Veronicą, ale nie dawał za wygraną. Codziennie rozmawiał z Rosalie, Susan i Hanną i próbował zrozumieć, co zrobił nie tak. Dlaczego dziewczyna, która jeszcze przed tygodniem, kilka razy dziennie powtarzała, jak bardzo go kocha i ile dla niej znaczy tak bardzo go zraniła ? Dlaczego z dnia na dzień go opuściła i niemalże całkowicie zerwała z nim kontakt ? Nie potrafił przyjąć tego do wiadomości. Nie mógł oswoić się z myślą, że już nigdy nie przytuli jej do siebie; że ich usta już nigdy ni złączą się w długim, namiętnym pocałunku; że nigdy już nie poczuje jej słodkich perfum i nie usłyszy tego cichego "KOCHAM" , które tak czarująco brzmiało w jej ustach. Nigdy. To wszystko się skończyło. 
Miał jeszcze nadzieję, że zdoła ją przekonać, by wróciła; że da mu ostatnią  szansę i robił wszystko, by tak się stało.
Chciał podjąć ostatnią próbę. 
     Odprowadzając Christiana do domu zobaczył Veronicę wracającą ze sklepu, z małą Kate na rękach.
Tak, Steve uwielbiał tą dziewczynkę. Potrafił godzinami bawić się z nią w ogródku, spacerować przed jej domem, śmiać się i żartować.
Postanowił podejść, zanim obie wejdą do ogrodu.
- Cześć Veronica. Hej Katy - uśmiechnął się i podniósł dziewczynkę na przywitanie.
- Steve, Steve... Co ty tu robisz ? Idziesz się ze mną pobawić ? Dostałam nową lalkę. Pokazać ci ? - Kate nie mogła przestać się śmiać i wołać do chłopaka.
- Kate, Steven zaraz idzie. Nie ma czasu, by się z tobą pobawić. Idź do domu, ja zaraz przyjdę. - odparła nieco zdenerwowana Veronica. - Po co przyszedłeś ? - zapytała chłopaka, widząc, że mała wbiegła już po schodach.
- Ver, błagam, daj mi ostatnią szansę -patrzył na nią jego hipnotyzującymi oczami.
- Nie Steve. Przykro mi, podjęłam już decyzję, przepraszam.
- Ale dlaczego ? Przecież było tak dobrze... Nie wiem, zrobiłem coś nie tak ?
- Nie, po prostu ... Steven, ja już cię nie kocham - dziewczyn a spuściła głowę. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić.
- Aha - w oczach chłopaka widać było ból, smutek i cierpienie.
- Przepraszam - wyszeptała cicho dziewczyna.
     






Przepraszam za taki krótki rozdział, ale po prostu w tym momencie kończy się pierwsza część tego opowiadania.
Początek kolejnej części pojawi się jak najszybciej, kiedy będę miała chwilę czasu, żeby coś wymyślić i napisać, bo teraz nie ma sensu tego zaczynać ;)

A tymczasem minęła nam już połowa wakacji. Więc chcę wam życzyć miłego sierpniowego wypoczynku <3
Mam nadzieję, że pogoda dopisze i będziecie mogli cieszyć się tym miesiącem wolnego ;)


     Oprócz tego, chciałabym Was prosić o krótką opinię na temat bloga.
Jeśli możecie napiszcie w komentarzu co Wam się podoba, co nie i co chcielibyście tu zmienić.
Ogólnie proszę o komentowanie, bo nawet nie wiecie jak to mobilizuje do dalszego pisania.
Na niektórych blogach widzę po 7, 8, a nawet 20 komentarzy, a tu ledwo jeden ;c
Smutno mi trochę, bo ja się staram i piszę, a niektórym trudno zostawić choćby jeden komentarz ;c

No ale ok.
Jeśli chcecie i jeśli Wam się podoba, możecie przesyłać linka do tego bloga swoim znajomym, żeby było nas coraz więcej ;)
noo.. liczę na Was kochani ♥

w komentarzu możecie zostawiać linki do swoich blogów, chętnie poczytam ;))




Viera <3







     

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 11. - Nie pytaj dlaczego, proszę...

     Od tamtego wydarzenia minął tydzień. Między Veronicą i Stevenem układało się bardzo dobrze... 
W ich paczce jednak coś się zmieniło. Co ?
     Lucasowi zaczęła podobać się Isabelle... Przyjaciele nie mogli patrzeć, jak chłopak cierpi, dlatego po krótkiej i skutecznej rozmowie z Isą umówili tę dwójkę na spotkanie. Po 10 minutach byli już świadkami romantycznej sceny, w której Luc prosił Isę 'o chodzenie', oczywiście dziewczyna się zgodziła. :)
     W ten sam dzień wszyscy dowiedzieli się o 'ukrywanym związku' Christiana i Susan. To był już trzeci związek w ich otoczeniu.

*** 

     Trwało to niestety tylko tydzień. Później wszystko się skomplikowało.
     Po tym głupim tygodniu Susan była skłócona z Chrisem, a Veronica zauważyła, że Stevenowi nie zależy na niej tak, jak wcześniej. Miała wrażenie, że chłopak coraz częściej olewa ją dla Kayi...
Powiedziała mu o tym, lecz on cały czas twierdził, że to tylko przyjaciółka.
Veronica miała coraz więcej wątpliwości.
     Pewnego wieczora pisząc, jak zwykle z Rosalie powiedziałą jej o tym dylemacie...
Niestyety, Rose nie umiała w tej sytuacji doradzić przyjaciółce. Jedyne, co mogła jej powiedzieć, to
" Ty wiesz lepiej, posłuchaj głosu serca ".
     Veronica całą noc spędziła na rozmysłach...
- W sumie, może to jest jedyne wyjście? Za miesiąc zaczną się wakacje, Steve nie będzie miał już dla mnie czasu, tym bardziej, że w lipcu się przeprowadzamy... Chociaż, przecież to nie jest aż tak daleko... 3 km, 30 minut drogi... Ale też zmiana szkoły, mniej czasu dla siebie nawzajem... I jeszcze ta nieszczęsna Kaya.. Co w niej jest takiego, czego ja nie mam? No może jest ładna, ale rozumem to nie grzeszy...To wszystko jest bez sensu !
     Po 15 minutach po stanowiła iść spać, wcześniej robiąc kilka nowych szram na rękach. Już nie radziła sobie z tym wszystkim.

***

Był piątek. Veronica wraz z Rose, jak co dzień szły rano do szkoły. Będąc 200m przed budynkiem, Veronica zaczęła temat wieczornych rozmyślań.
- Rosie, co mam zrobić, zerwać z nim ? Mam 2 minuty, Boże, Rose, boję się ! Nie wiem, co mam zrobić !
- Kochana, rób to, co podpowiada Ci serce.
- Dobra - powiedziała Vera wchodząc na parking szkoły. 
W tym momencie wzrok wszystkich stojących tam osób zwrócił się na dziewczyny. 
     Steven jak zwykle podszedł do dziewczyny, chcąc ją pocałować na przywitanie, jednak ona go odrzuciła,
- Steven, to koniec, przepraszam. Nie pytaj dlaczego, proszę...
- Ale... Veronica... - chłopak stał, jak wryty.
- Przepraszam - Veronica nie patrząc na nikogo stojącego obok, wbiegła do budynku szkoły.
     Dziewczyna nie wiedziała, co działo się przed szkołą, po jej odejściu. 
Weszła do łazienki i zaczęła płakać. Dlaczego? Tego nie wiedział nikt, nawet sama ona.
Wyjęła z torby żyletkę, na ręce zrobiła nowe rany, znacznie mocniejsze, niż do tej pory.
     Na całe szczęście znalazły ją Isa i Rose. Dziewczyna zdążyła dopiero zrobić tylko dwa cięcia. 
- Rose, biegnij po nauczyciela, albo lepiej dzwoń na pogotowie!
- Nie, zwariowałyście ! Nikt się nie może o tym dowiedzieć !
- Dziewczyno, a co jak się kiedyś zabijesz? - powiedziała wystraszona Isabelle.
- Jeśli NIGDY więcej tego nie zrobisz, to ostatni raz ci odpuścimy, hmmm... ? - dodała Rosie.
- Okej, ale proszę, nie mówcie nikomu.. - Veronica ściszyła głos, było widać, że jest coraz bardziej słaba.
- Macie może bandaż ? - dodała.
Rose szybko wyciągnęła z plecaka opatrunek, który zawsze nosiła ze sobą, na wszelki wypadek, gdyby coś stało jej się na w-fie, gdyż miała strasznego pecha, co do różnych kontuzji i owinęła go na ręce przyjaciółki.
- A co ze Stevenem ? - spytała smutna dziewczyna.
- W sumie, nie za dużo wiemy, bo jak tylko z nim zerwałaś stał się strasznie zły i smutny i pobiegł gdzieś w kierunku stacji. Lucas i Chris pobiegli za nim i mówili, że będą nas na bieżąco informować... - powiedziała Isabelle.
- Lucas mi napisał, że Steve chce pobyć sam i że nie idzie dziś na lekcje - wtrąciła Rosalie.
- Mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego, przecież ja nie jestem warta takiego chłopaka jak on. 
- Przestań Veronica ! Nie mów tak ! Zrobiłaś tylko to, co uważałaś za słuszne.
- Yhyy... taa... - Veronica nie była przekonana o słuszności podjętej przez siebie decyzji. 
     No ale cóż, czasu nie cofniesz. Może tak miało być ?!





Przepraszam, że ten rozdział nie jest taki, jakiego się pewnie spodziewaliście, ale jest pisany na szybko u wujka na laptopie ; ))
Zdaję sobie sprawę z tego, że były lepsze rozdziały i ciekawsze, ale nie posiadam takiego talentu jak autorki blogów, które czytam, no ale lubię to co robię i mam zamiar dokończyć to opowiadanie, które jeszcze trochę pewnie potrwa ;>
Więc zapraszam do czytania i komentowania ( tylko szczerze )...

"Na­wet naj­gor­sza praw­da jest lep­sza od naj­lep­sze­go kłam­stwa."





Do następnego, Viera <3





 

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 10. - Koniec ?

     Kiedy Veronica wróciła z wycieczki, miała nadzieję, że jej chłopak będzie chciał ją zobaczyć i przyjdzie po nią na przystanek autobusowy.
Myliła się, Stevena nie było.
- Ale dlaczego, przecież obiecał ?! - Vera żaliła się Rosie, kiedy wracały do domu.
- Może coś mu wypadło ? Może zapomniał, albo rodzice nie pozwolili mu przyjść ? - Rosalie nie wiedziała, co odpowiedzieć przyjaciółce.
     Dochodziły do drogi, w którą skręcała Rose. Veronica pożegnała się z kumpelą i nadal rozczarowana zachowaniem ukochanego, sama ruszyła w dalszą drogę.
     Po pięciu minutach była w domu. Niechętnie przywitała się z rodzicami i nic więcej nie mówiąc poszła do swojego pokoju z wymówką, że jest zmęczona i chce się położyć.
Napisała do Stevena dlaczego go nie było, lecz ten nie odpisywał. Dzwoniła jeszcze później kilka razy, ale chłopak nie odbierał jej telefonów.
- No cóż - pomyślała - może jutro się zobaczymy i uda mi się z nim pogadać.
Z tą myślą i słuchawkami w uszach Veronica w końcu zasnęła.

     Następnego dnia, dziewczyna obudziła się o 6.00, jak to zwykle bywało, kiedy musiała iść do szkoły. Ubrała się, umalowała i ułożyła włosy w małego koczka, po czym spakowała książki do torby i wyszła z domu. Tam czekała już na nią Rosalie.
- No hej kochana - Rose musnęła ją lekko w policzek - pisałaś ze Stevenem ? Odzywał się ?
- Pisałam do niego wczoraj i dzwoniłam chyba ze sto razy, ale nic. Rose, czy ja zrobiłam coś złego ? Czy mógł się na mnie obrazić ?
- Haha, co ty gadasz ! Przecież nie ma o co...
- No właśnie nie wiem - przez głowę Veronicy przemknęło kilka ostatnich dni - w sumie, chyba nie...
- Widzisz, jak mówiłam... Wypadło mu coś, nie mógł przyjść.
- Mam nadzieję. Dzięki Rosie.
- Ale za co ?
- Nooo, ty zawsze mnie umiesz pocieszyć.
- Och, nie dziękuj już, tylko idź pogadaj ze Stevenem- dziewczyny właśnie weszły na plac szkoły, gdzie stał Steve.
     - Hej - Veronica podeszła do chłopaka.
- Jak było na wycieczce z Andym ? - dobitnie podkreślił imię Andy`ego.
- A dlaczego akurat z Andym ? Przecież tam było więcej osób.
- Tak, ale słyszałem, że...
-  No, co słyszałeś ?!- wściekła Veronica wykrzyczała te słowa Stevenowi prosto w twarz.
- Podobno cały sobotni wieczór przesiedziałaś z nim w pokoju. Co, myślałaś, że się nie dowiem ?! - oboje byli zdenerwowani.
- Tak, pewnie ! Człowieku, co ty myślisz ?! Kto ci naopowiadał takich głupot ?!
- Andy mówił.
Veronica zaniemówiła. Do tej pory uważała, że Andy jest jej przyjacielem, zwierzała mu się, a on co ? Tak ją wystawia ? Przecież wiadomo było, że Steven szybciej uwierzy ' przyjacielowi'...
- Tak ? To ciekawe, co jeszcze ci powiedział ? - Veronica starała się ukryć swoje szkliste oczy, w których było widać cały ten ból i smutek.
- Powiedział, że o wszystkim mu mówiłaś, że nie chcesz już ze mną być i że dlatego się tniesz. - Jego oczy automatycznie skierowały się na nadgarstki dziewczyny.
- Chcę z Tobą być, kocham Cię najbardziej na świecie ! - w tym momencie Veronica nie wytrzymała i z jej oczu popłynęły łzy.
- Wiedziałem, że to nie może być prawda ! - chłopak mocno przyciągnął ją do siebie, pocałował, a ona od razu się w niego wtuliła. 
- Dlaczego mu uwierzyłeś ?
- Sam nie wiem - Steve pierwszy raz nie miał nic na swoją obronę - przepraszam - posmutniał.
- Okej... tylko proszę, nie wierz mu już.
- Dla ciebie wszystko - Steven kolejny raz pocałował Veronicę, jednak dzwonek na lekcje przerwał tę romantyczną scenę.
- To widzimy się po lekcjach na boisku ?
- Jasne - Veronica ostatni raz cmoknęła chłopaka, zabrała torbę i pobiegła do szkoły.




noo, w końcu znalazłam trochę czasu ; ))
mam nadzieję, że nie rozczarowałam Was tym postem, bo bardzo się starałam...

zwracam się z ogromną prośbą o komentarze, których nieco mi brakuje.
piszcie co zmienić, co jest źle napisane, czy coś...
to mnie strasznie motywuje do dalszego pisania.






Więc do następnego, Viera <3







poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 9. - Czy będą jeszcze szczęśliwi ?

     Veronice bardzo dobrze układało się ze Stevenem. Codziennie się spotykali, pisali... było tak jak dawniej. Dziewczyna jednak bała się, że znów Go skrzywdzi i że zaprzepaści szansę, którą od Niego dostała.
     Zbliżał się piątek, którego Ver nie mogła się już doczekać od dłuższego czasu. Wtedy bowiem odbyć  miała się wycieczka w góry z kółka regionalnego, do którego należała dziewczyna. Wielkim plusem tego wyjazdu była dla niej możliwość spędzenia tych kilku dni w gronie przyjaciół i obgadanie wszystkich spraw, na które do tej pory nie było czasu.
     W piątek, już z samego rana dziewczyna ubrana w ciepłe buty, spodnie i kurtkę, oraz zaopatrzona w szal, czapkę, rękawiczki i oczywiście plecak udała się pod szkołę, gdzie razem z wychowawcami mieli pójść na przystanek autobusowy. Kiedy Veronica dochodziła już do budynku, zauważyła Roselie, która stała z Kayą, Davem, Andym, Peterem, Maxem i kilkoma innymi osobami i właśnie miała zamiar pobiec w jej kierunku. Dziewczyna była jednak szybsza i już po kilku sekundach znajdowała się w objęciach przyjaciółki.
- Wow, nie wiedziałam, że wy też idziecie - Vera zmierzyła wzrokiem wszystkich stojących obok chłopaków.
- Tak się składa - cała grupka nastolatków wybuchnęła śmiechem.
- Mam nadzieję, że to będzie udana wycieczka - Kaya w końcu dołączyła się do rozmowy.
- Czy ja wiem, jak Veronica aż na trzy dni nie będzie widzieć się z ukochanym ?
- Ejjj... coś Ci nie wyszedł ten żart, Rose. - powiedziała przyjaciółka.
Teraz znów wszyscy się śmiali, lecz tym razem z Rosie, która założyła ręce i obrażona pokazała wszystkim język.   
     Zostało im 15 minut czasu. Brakowało jeszcze kilku osób. Niektórzy poszli do sklepu, a inni stali pod szkołą i czekali, aż pani Z. sprawdzi obecność i będą mogli pójść już na przystanek.


***

     Podróż minęła im bardzo szybko. Większość z przyjaciół już kilka razy leżała na ziemi i byli caali z błota. Kiedy doszli już do schroniska, w którym mieli nocować było dosyć późno, by wyjść jeszcze na dwór, ale pan G. obiecał, że z okazji urodzin Kayi ma dla nich niespodziankę i zabierze w jakieś "zaczarowane" miejsce.
Wszyscy nie mogli się doczekać, ale najpierw musieli się zakwaterować, zjeść kolację, przeprać w suche rzeczy i obgadać plan na wieczór i jutrzejszy dzień.
     Veronica była w pokoju z Rosalie, Kayą i trzema innymi dziewczynami. Obok nich pokój mieli chłopcy, a na końcu korytarza opiekunowie. Taki układ w miarę pasował przyjaciołom, lecz Andy, Peter, Max i Dave woleli mieć pokój z dziewczynami, dlatego aż do wyjścia siedzieli u nich. Im wcale to nie przeszkadzało. Wolały towarzystwo chłopców od tych dziewczyn, które przejmowały się jedynie tym, że muszą stale być w kontakcie z rodzicami.
     Po chwili cała paczka wpadła na genialny pomysł. Postanowili wieczorem spotkać się u chłopaków w pokoju i zagrać w butelkę. Ver nie była zadowolona z tego pomysłu. Wiedziała, że gdyby całowała się z innym chłopakiem nie było by to fair w stosunku do Stevena, nie chciała kolejny raz go zawieść.
     No właśnie... Steven. Dziewczyna na śmierć zapomniała, że obiecała ukochanemu, że gdy tylko dojdą na miejsce to do Niego zadzwoni. Lecz tu zaczynał się problem. Wszystkim rozładowały się telefony, a gniazdko z prądem było tylko jedno w całym domku, w toalecie.
- Kaya, poszłabyś ze mną na dół ? Całkiem padła mi bateria w telefonie, a tylko tam można go naładować...- Veronica błagalnym wzrokiem popatrzyła na koleżankę.
- Jasne. Przecież obiecałaś chłopakowi, że dasz mu znać, jak dojdziemy. No nie ? - dziewczyna z uśmiechem wstała z łóżka.
- Dzięki, jesteś kochana.

     30 minut przed spacerem, który obiecał im pan G. spędziły w toalecie. Niestety, akurat sieć Veronicy tam też nie miała zasięgu. Kaya, która zauważyła jej problem sama zaproponowała pożyczenie telefonu.
- Kaya, ratujesz mi życie.
- Oj tam, nie przesadzaj. Dzwoń już do Steva, bo pewnie się nie może doczekać - zaśmiała się i podała dziewczynie komórkę.
*rozmowa Veronicy ze Stevenem*
- Hej kochanie, przepraszam, że nie zadzwoniłam wcześniej, ale rozładował mi się telefon, a w dodatku nie mam tu zasięgu. Wybacz...
-No hej słonko. Właśnie dzwoniłem do Ciebie chyba z trzydzieści razy, bałem się, że Ci się coś stało.
- Nie, wszystko dobrze...
- A od kogo Ty w ogóle dzwonisz, jak nie ma zasięgu ?
- Kaya pożyczyła mi swój telefon.
- Aaaa... To daj mi ją na chwilę, jak jest gdzieś obok.
- Okej. No to pa. Postaram się napisać, jak naładuję swojego grata i  znajdę gdzieś zasięg.
- Dobrze, pa kochanie. Kocham Cię !
- Ja Ciebie też - słuchawka "powędrowała" teraz do Kayi.
- Dzięki, że dałaś Ver zadzwonić.
- Spoko, nie ma sprawy. Jak byś nie mógł do niej się dodzwonić, to możesz do mnie, przekażę jej.
- Bardzo Ci dziękuję, jesteś wielka. Narazie...
- No. Papa.*
     - Kaya, dziękuję Ci, co ja bym bez Ciebie zrobiła ?
- Luuzik. A teraz chodź się zbierać, bo zaraz pójdą i nas zostawią, hehe - obie dziewczyny pobiegły po schodach na górę.
     Wszyscy już niecierpliwie na nie czekali przy wyjściu.
- No, w końcu są nasze gwiazdy - pan G. jak zwykle rzucił jakimś dziwnym tekstem - Czyli możemy iść ?
     Szli około 10 minut. Wchodząc na kolejną już górkę zobaczyli przed sobą cudowny widok.
- Kaya, to jest Twój prezent urodzinowy od nas - powiedział pan G. i na raz wszyscy rzucili się na dziewczynę, składając jej życzenia. Tylko Veronica stała na skarpie i myślała. Myślała o Stevenie, co teraz z nimi będzie ? Czy On zaufa jej tak, jak kiedyś ? Czy będą jeszcze szczęśliwi ? Czy uda im się wszystko odbudować ? Niby nie było źle, ale dziewczyna wiedziała, że On nie ma już do niej 100% zaufania, że w każdej chwili może się to rozpaść i nie będzie dało się cofnąć czasu.
     Myślała również o tym, czy nie lepiej byłoby ze sobą skończyć ? Mniej problemów...
Kolejny raz wróciły do niej te myśli. Miała teraz ogromną szansę... Przecież, gdyby skoczyła, nikt nie zdążyłby jej uratować. Ale nie... Kiedy znów w jej myślach pojawił się Steven, odrzuciła tą teorię i zaczęła po cichu płakać, wpatrując się w pięknie oświetlone pod nią miasto.






Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale nie mam czasu na notki. Choć obiecywałam Wam już poprawę, to brak czasu daje się we znaki.
Postanowiłam, że notki będą się pojawiać systematycznie. Jak tylko będę dała radę, ale to będzie mniej więcej co dwa miesiące. Wiem, że lepiej byłoby częściej, ale sporo nauki, nie dam rady wyrwać się by pisać częściej ;c
     Ale obiecuję, że gdy znajdę wolną chwilę też będę się starała coś dodać.
Chciałabym też, żebyście coś komentowali, bo nie wiem, czy wgl warto pisać.
Jeśli chcecie, możecie zostawić swoje g-g, wtedy będę Was informowała o nn .




Do następnego, Viera <3