sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 8. - Drugi początek ?

     Przez ostatnie kilka dni, Veronica miała straszny humor. Cały czas chodziła smutna, nie chciała z nikim gadać.
     Zbliżał się piątek. Dziewczyna nie miała nawet ochoty iść na trening, którego do tej pory, jeszcze ani razu nie opuściła. Rosalie namawiała ją, by jednak poszła. Veronice bardzo dziwiło, że przyjaciółce, aż tak na tym zależy. W końcu się zgodziła.

     Zbliżała się 17.00. Veronica spakowała wszystkie potrzebne rzeczy i wyszła z domu.
Przed jej bramką już od 15 min stała Rose, krzycząc, by ta się pospieszyła.
- Hej Rosie - Veronica pocałowała ją w policzek.
- No w końcu ! Myślałam, że jednak zrezygnowałaś... - powiedziała zdenerwowana Rosalie.
- Nie mogłam znaleźć ochraniaczy, ale okazało się, że nie wyciągnęłam ich z torby - obie dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
- Chodź Ver, pogadamy po drodze :)

     Przez chwilę zapadła cisza, co u nich dwóch zdarzało się rzadko.
- Co tak nic nie mówisz ? - Rose pytająco zerknęła na koleżankę.
- Nooo... Smutno mi. Strasznie brakuje mi Stevena, tych rozmów, sms-ów na dobranoc... - Veronica posmutniała bardziej niż do tych czas. 

     Była gotowa się rozpłakać. Rosalie widząc to przystanęła i wyciągnęła ręce w stronę dziewczyny.
- Chodź tu - przytuliła ją.
- Wszystko będzie dobrze. Powiedz mi tylko jedną rzecz, chciałabyś z Nim być ? Tak serio ?
- Tak i dobrze o tym wiesz - odpowiedziała Veronica pociągając nosem.
     Rosalie uśmiechnęła się i obie dziewczyny weszły na teren hali. 
     Do treningu pozostało im 40 min. Vera postanowiła iść do wc trochę się ogarnąć, tym czasem Rose usiadła na krześle, obok automatów i ściągając kurtkę, kupiła sobie kubek gorącej czekolady.
     Po chwili przez drzwi weszła przybita Veronica.
- Co jest Miśku ? Coś nie tak ?  
- Widziałam Steva...

     Nic więcej nie zdążyła powiedzieć, gdyż ku jej zaskoczeniu, On właśnie szedł w ich stronę.
- Haahaa, Siema - w całym pomieszczeniu dał się słyszeć jego śmiech.
- No hej - odpowiedziała Rose, puszczając oczko w kierunku chłopaka.
     On spoważniał.
- Veronica, możesz na chwilkę ? - popatrzył na nią swoimi zielonymi oczkami.

Dziewczyna wstała bez słowa i zeszła za Nim po schodach.
- Przepraszam ! - pierwsza się odezwała.
- Nie ważne - uśmiechnął się.

- Ale ja na prawdę, bardzo Cię przepraszam. Nie chciałam tego.
Kiedy Steven zobaczył jej smutek, podszedł do Niej bliżej, przytulił ją i powiedział:
- Okej Słońce. Nic się nie stało. Kocham Cię - i pocałował Ją w policzek.
- Ja Ciebie też, przepraszam.
- No, nie przepraszaj już, tylko obiecaj, że już NIGDY tego nie zrobisz.
- Obiecuję, obiecuję - dziewczyna jeszcze raz do Niego się przytuliła.
     Weszli na górę, razem. 

Kiedy Rose zobaczyła na twarzy Veronicy uśmiech, którego nie widziała już dość dawno, powiedziała na głos:
- W końcu ! - wstała i przytuliła przyjaciółkę.
- Dziękuję - wyszeptała jej do ucha.

     Veronica była strasznie szczęśliwa.
     Siatkówka przeleciała jej strasznie szybko. W tym czasie, po raz kolejny przekonała się o pomysłowości Rosalie.
     Dziewczyny skończyły trening. Steven już na nie ( znaczy na Veronice )  czekał z nie cierpliwością. Jak to już kiedyś mieli w zwyczaju, chciał odprowadzić dziewczyny do domu. Akurat dzisiaj po Rose przyjechała mama. Obie proponowały, by Veronica pojechała z nimi, lecz odmówiła. Chciała w końcu po być ze Stevenem... 





No, w końcu znalazłam trochę czasu, by napisać.
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale... Co się będę tłumaczył ? ;D

Po prostu lekkie zamieszanie ;p

Wiem, że po tak długiej przerwie pewnie oczekiwaliście czegoś lepszego, jednak nic innego nie udało mi się wymyślić. Przepraszam. ;c
Nie wiem, kiedy znowu napiszę, kiedy będę mieć chwilę, ale postaram się Was nie zawieść i w najbliższym czasie dodać jeszcze jakąś notkę.




Więc do zobaczenia, Viera ;*